Od dłuższego czasu wzdychałam do tego mebelka.
Wiadomo, dom z gumy nie jest i nie bardzo miałam
miejsce gdzie go ustawić.
Myślałam, myślałam i eureka.
Wystarczy z pokoju dziennego zdjąć 2 półki
i to będzie to miejsce.
Ze znalezieniem odpowiedniej witrynki
nie było kłopotu.
Na olx blisko mojego miejsca zamieszkania
wyszukałam odpowiednią mi rozmiarami
dębową witrynkę.
Podjechałam na miejsce, mebelek stan bdb,
cena tez atrakcyjna, zapakowałam i przywiozłam.
Mebelek rozebrałam, dokładnie umyłam,
niczym nie szlifowałam.
Do malowania użyłam farby v33 do malowania drewna lakierowanego.
Polecam tą farbę.Ładnie kryje, szybko schnie,nie ma duszącego zapachu,
ma ładny satynowy delikatny połysk.
Mocno trzyma się malowanej powierzchni,
miałam problemy żeby ją zetrzeć w miejscach gdzie chciałam uzyskać przecierki.
Nałożyłam 3 warstwy farby, malowałam zwykłym wałeczkiem z gąbki.
Miejsca z dekorami najpierw machnęłam pędzlem,
aby farba pokryła wgłębienia.
Kiedy farba dokładnie wyschła zaczęłam robić przecierki.
Zależało mi aby witrynka miała delikatne przetarcia.
Robiłam je używając zwykłego ostrego nożyka kuchennego.
Po malowaniu mebelka nie lakierowałam.
Po 3 miesiącach użytkowania nic się z nim nie dzieje.
Farba nie żółknie, nie odpryskuje, jest łatwa w utrzymaniu czystości.
Po metamorfozie witrynka wygląda tak
Metamorfoza tego mebelka zajęła mi 2 popołudnia.
Efekt końcowy bardzo mnie zadowolił.
Kolejne marzenie udało się zrealizować.
Jeśli macie jakieś pytania odnośnie metamorfozy,
piszcie w komentarzach, chętnie odpowiem.
Pozdrawiam serdecznie
Renata :)